czwartek, 10 lutego 2011

Stacja

   Jest noc rozbita jedynie przez światło wydobywające się z lamp. Było to brzydkie światło- takie odmienne od tego naturalnego, dziennego. Nie lubię nocy, ale na szczęście jest ze mną mama. Spojrzałam się w górę. Wpierw na jej rękę a później na uśmiech. Kiedy dorosnę też będę taki miała. Szeroki, ciepły otoczony ciemnymi lokami.
   - Jeszcze chwilkę słonko. Niedługo powinien być nasz pociąg.
Jej słowa sprawiły mi radość. Nie dość, że było ciemno, głucho to strasznie się bałam. To była moja pierwsza taka podróż. Wcześniej ją odbywałam z dziadkiem, który przyjeżdżając po nas do domu a następnie odwoził. Niestety tym razem nasza podróż odbywała się pociągiem. Dziadziuś zachorował na coś i musi leżeć w szpitalu. Na tą wiadomość mama natychmiast chciała wyjeżdżać aby go odwiedzić i pomóc babci.
   Takim sposobem znalazłyśmy się tutaj. Na peronie drugim stacji PKP w Lesznie. Koło nas stały dwie zapakowane torby.
   Mama stała spokojnie, czasami zwracając głowę ku zegarowi. Dochodzi północ. Ja zaś się wierciłam. Starałam się odwrócić uwagę od przerażającego otoczenia w jakim się znalazłam. Moja noga wciąż wierciła w ziemi jaką znalazłam pomiędzy płytami chodnikowymi. Wiercę głęboko. Czubkiem moich białych adidasów. Mama nie zwraca na to większej uwagi. Pewnie dlatego, że zaczyna być zirytowana opóźnieniem pociągu.
   Nagle do moich uszu dotarł głos toczącej się butelki. Moje serce stanęło z przerażenia. Ścisnęłam rękę mamusi a ona mnie objęła. Spojrzałam się w górę. Widziałam jak szuka w ciemności sprawcę tego hałasu. Przerażona schowałam głowę pod jej rękę.
   - Lenko, to tylko wiatr - dotarły do mnie uspakajając słowa. - Nie ma się czego bać.
   Nie wiem czemu ale te słowa nie podziałały na mnie uspokajająco. Miałam wrażenie, że w ciemności oś się czai, a ja się tego ogromnie bałam.

   

0 komentarze:

Prześlij komentarz