niedziela, 20 marca 2011

Anielski duch.

     Duchy z opowieści mamy były różne. Jedne były dobre inne złe. Były też duchy prastare, które miały jakąś funkcje.
     - Czyli ty jesteś duchem - spytałam niemądrze. - A tata też nim był?
     Mama lekko się uśmiechnęła na wspomnienie taty.
     - Ja faktycznie jestem duchem, tyle, że anielskim. Byłam jego stróżem. Znaczy twojego taty.
     Oczywiście mama opowiadała, że to co zwykły człowiek nazywa Aniołem jest duchem, tyle, że prastarym. Opowiadała również historie pewnej anielicy, która była widziana przez swojego podopiecznego. Zakochali się w sobie. Dalszego ciągu nigdy nie usłyszałam.
      - Czy anielica, która zakochała się w swoim podopiecznym... czy to jest wasza historia? Twoja i taty?
      - Jak zawsze bystra jesteś - mama automatycznie pogłaskała mnie po głowie. - Niestety duchy nie są materialne. Dlatego poszłam z prośbą do Ducha Oma. Aby jakoś rozwiązał tą sprawę. Z początku nie chciał się zgodzić, a ja go błagałam, prosiłam. Tak bardzo chciałam stać się człowiekiem by być z twoim ojcem.
Om po wielu dniach powiedział, że jest pewien sposób. Wymagał on wielkiego poświęcenia.
      Mama zamilkła. Widać było, że nie jest jej łatwo o tym mówić.

wtorek, 8 marca 2011

Wyznanie

     Znowu usłyszałam ruch za plecami mamy. Mama również go usłyszała.
     Wychyliłam się za jej postać i zobaczyłam mężczyznę. Jego sylwetka była dziwna, taka mało proporcjonalna. Zbyt wysoki, zbyt chudy.
     Stał od nas jakieś dwadzieścia metrów od nas. Nie był zbyt widoczny na tej ciemnej stacji.
     Odwróciłam głowę. Spojrzałam w górę na twarz mojej mamy. Miała przymknięte oczy. Na jej lewym policzku zalśniła łza. Łza!
      Dlaczego ona płacze? Czy również się boi?
     - Mamo? Dlaczego płaczesz?
     Nic nie odpowiedziała. Otworzyła powoli oczy, które następnie zwróciła w moją stronę. Dotknęła dłonią mojego policzka.
      - Króliczku. Wiesz, że Cię kocham? - spytała się z uczuciem. - Niestety nie do końca jesteś moja.
     Spojrzałam na nią. Co ona mówi? Jak nie jestem jej? Przecież mnie urodziła! Nie rozumiem?!
     - Mamo? - tylko to jedno słowo udało mi się z siebie wydusić. Moje życie w jednej chwili stało się puste. Jak to nie jestem córka mojej mamy? - Kim ja jestem skoro nie jestem Twoja?
      Moje pytanie padło. Nie wiem czy chciałam usłyszeć odpowiedz.
      Mama ponownie przyklękła, tak, że jej głowa była na równi z moją. Wzięła moje obie ręce w swoje dłonie i je mocno uścisnęła. Popatrzyła w moje oczy. Ja zaś w jej widziałam głęboki smutek. Poczułam jak po plecach przebiega mi dreszcz.
     Nigdy nie widziałam jej w takim stanie! Moja mama zawsze była uśmiechnięta i pogodna. Dlaczego to się nagle wszystko zmieniło?
      Mama znów sięgnęła dłonią do mojej twarzy. Chciała otrzeć moje łzy ale miałam wrażenie, że jest ich za dużo.
      - Lenko. Ja zawszę będę twoją mamą - powiedziała do mnie cichym tonem. - Nie w tobie tkwi problem. Ja niestety należę do innego świata.
      Do mojej głowy doszły jej słowa. Inny świat? Co to znaczy?
      - Przecież jest jeden świat. - powiedziałam już dość niepewnie.
      - istnieje jeszcze jeden, taki którego ludzie nie widzą bo nie należy do nich. Ten świat jest zamieszkiwany przez duchy.
      - Takie duchy jak z Twoich opowieści - przerwałam jej.
      Mama kiwnęła głową. Dla potwierdzenia powiedziała:
      - Tak króliczku. Takie same.

poniedziałek, 14 lutego 2011

Mama

     Mama czując, że nie staję się spokojna kleknęła i spojrzała mi prosto w oczy.
     - Kochanie. Nie bój się. Zaraz będzie pociąg. Poczekaj tylko chwilkę, dobrze?
     Spojrzałam na nią. Była piękna. Miodowa skóra otoczona ciemnymi loczkami. Zawsze lubiłam się bawić jej włosami. Brać loczek zakręcać wokół palca i puszczać.
    Pomimo, że nie odziedziczyłam po niej włosów jestem zadowolona ze swoich oczu, które są podobne do jej. Oczy o kształcie migdała, lekko wznoszące się ku skroniom. I ta piękna barwa oceanu.
     Wydaje mi się, że dlatego mój ojciec ją pokochał. Właśnie za te oczy o błyskotliwym spojrzeniu.
     Ja patrząc w nie zawsze się czułam bezpiecznie. Tym razem też to poskutkowało.Złe myśli odeszły. Ja w poczuciu bezpieczeństwa mocno objęłam mamę za szyję. Wtuliłam twarz w jej szyje wdychając delikatny zapach storczyków.
    Otworzyłam oczy. W ciemności dostrzegłam ruch. Szybko znowu je zamknęłam, myśląc, że to odgoni zjawę. Mama wyczuła tę zmianę. Sięgnęła ręką do głowy i delikatnie pogłaskała mnie po włosach.
     - Lenko, nic się tobie nie stanie.
     Te słowa mnie nie uspokoiły. Poczułam, że mama specjalnie mówi tylko o mnie. Dlaczego nie powiedziała "nam"?
     - Mamusiu - poczułam jak do moich oczu napływają łzy. - Ja nie chcę tu być! Ja chcę do domu! Chodźmy do domu!
     Mama podniosła się z kucek. Patrząc na mnie z góry otarła moje pojedyncze łzy. Znowu pogłaskała mnie po głowie a następnie uśmiechnęła się.
     Dziadek mówi, że mama ma piękny uśmiech. Ja też uważam, że taki ma ale widziałam piękniejszy. Chociażby na fotografii ślubnej mojej mamy z tatą. Właśnie jedynie ten uśmiech chciałbym mieć po nim.
Jak dla mnie mam uśmiechała się zbyt szeroko jak na jej wąskie, karminowe usta. Do tego dochodził ten jeden krzywy ząbek. Dla niektórych było to urocze, dla innych dość brzydkie. Ja osobiście lubiłam ten krzywy kieł.

czwartek, 10 lutego 2011

Stacja

   Jest noc rozbita jedynie przez światło wydobywające się z lamp. Było to brzydkie światło- takie odmienne od tego naturalnego, dziennego. Nie lubię nocy, ale na szczęście jest ze mną mama. Spojrzałam się w górę. Wpierw na jej rękę a później na uśmiech. Kiedy dorosnę też będę taki miała. Szeroki, ciepły otoczony ciemnymi lokami.
   - Jeszcze chwilkę słonko. Niedługo powinien być nasz pociąg.
Jej słowa sprawiły mi radość. Nie dość, że było ciemno, głucho to strasznie się bałam. To była moja pierwsza taka podróż. Wcześniej ją odbywałam z dziadkiem, który przyjeżdżając po nas do domu a następnie odwoził. Niestety tym razem nasza podróż odbywała się pociągiem. Dziadziuś zachorował na coś i musi leżeć w szpitalu. Na tą wiadomość mama natychmiast chciała wyjeżdżać aby go odwiedzić i pomóc babci.
   Takim sposobem znalazłyśmy się tutaj. Na peronie drugim stacji PKP w Lesznie. Koło nas stały dwie zapakowane torby.
   Mama stała spokojnie, czasami zwracając głowę ku zegarowi. Dochodzi północ. Ja zaś się wierciłam. Starałam się odwrócić uwagę od przerażającego otoczenia w jakim się znalazłam. Moja noga wciąż wierciła w ziemi jaką znalazłam pomiędzy płytami chodnikowymi. Wiercę głęboko. Czubkiem moich białych adidasów. Mama nie zwraca na to większej uwagi. Pewnie dlatego, że zaczyna być zirytowana opóźnieniem pociągu.
   Nagle do moich uszu dotarł głos toczącej się butelki. Moje serce stanęło z przerażenia. Ścisnęłam rękę mamusi a ona mnie objęła. Spojrzałam się w górę. Widziałam jak szuka w ciemności sprawcę tego hałasu. Przerażona schowałam głowę pod jej rękę.
   - Lenko, to tylko wiatr - dotarły do mnie uspakajając słowa. - Nie ma się czego bać.
   Nie wiem czemu ale te słowa nie podziałały na mnie uspokajająco. Miałam wrażenie, że w ciemności oś się czai, a ja się tego ogromnie bałam.